Następnym krótkim przystankiem po Rotorua a przed Napier było miasto oraz jezioro o tej samej nazwie – Taupo. Jest to największe jezioro Oceanii i co najfajniejsze – znajduje się w kalderze superwulkanu, którego ostatnia eksplozja miała miejsce ponad 20 tys. lat temu. W samym mieście główne atrakcje to wszystko co można robić w obrębie jeziora: sporty wodne, balony itp. Gdzieś podobno można wędkować.
Po przystanku w Taupo, przyszedł czas na Napier. Mała mieścina na wschodzie Nowej Zelandii – słynąca z portu, stylowej zabudowy oraz państwowego oceanarium. Oprócz rybek, pingwinów można tam zobaczyć słynnego ptaka nielota czyli Kiwi.
Następnego dnia wyjazd do Wellington – stolicy Nowej Zelandii.
Podsumowanie
Taupo jest miejscem, w którym warto się zatrzymać dłużej, jeżeli wszelkie aktywności wodne są priorytetem wyjazdu. Napier ma klimatyczną atmosferę ze względu na charakter portowy oraz wielkość miasta. Konieczne dla osób, które chcą zobaczyć oceanarium (np. małe pingwiny itp.) i przy okazji Kiwi (można pominąć zoo w Auckland). Mogę polecić super miejsce na nocleg (prywatny pokój), gdyby ktoś chciał się zatrzymać dłużej i nie lubi korzystać z hotelów!